W Kaplicy Sykstyńskiej

Ta ściana cała ryczy jak bawó zraniony!
Ten Chrystus tam, jakpiorun, z cyklopa ramiony,
ta trupia głowa pełna boleści i jęku,
ten szturm klątew, rozpaczy, wściekłości i lęku,
farba zmieniona w kamień, pędzel w dłuto, siła,
co zda się góry pięścią na miał by kruszyła.
Źrenice głuche patrzą spod skostniałych powiek -- --
wulkan to chyba z siebie wyrzucił, nie człowiek.

Czytaj dalej: Lubię, kiedy kobieta... - Kazimierz Przerwa-Tetmajer