Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pamiętaj


Krzysztof_Kurc

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krzysiu cała prawda ,zawarta w kilku wersach, dzisiaj rodzice mogą popłakać nad dolą i nie dolą swoich dzieci!
wIEM, MOŻE NAZBYT WIEM ,,,TAKIE CZSY!
pRZEPRASAM , ALE KOM MI SZALEJE , ZGŁUPIAŁ OD TROSK JAK I JA!
POZDARWIAM!
+
Ja po krokach poznaje , ktory z moich synów wraca do domu, a (schodów pięć)!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krzysiu cała prawda ,zawarta w kilku wersach, dzisiaj rodzice mogą popłakać nad dolą i nie dolą swoich dzieci!
wIEM, MOŻE NAZBYT WIEM ,,,TAKIE CZSY!
pRZEPRASAM , ALE KOM MI SZALEJE , ZGŁUPIAŁ OD TROSK JAK I JA!
POZDARWIAM!
+
Ja po krokach poznaje , ktory z moich synów wraca do domu, a (schodów pięć)!

Dom, dobrze kiedy jest ciepły.
Pozdrawiam Krzysiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


czy to apel do finezyjnego przewracania miłości? (na plecy?!)
fakt, że "zapasy" można łatwo przekojarzyć na "zaspy", ale czasem warto mówić "po ludzku" (poezja to nic innego, jak przestrzeń między nami, oby nie pusta i głucha).
Pozdrawiam obu Panów.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


czy to apel do finezyjnego przewracania miłości? (na plecy?!)
fakt, że "zapasy" można łatwo przekojarzyć na "zaspy", ale czasem warto mówić "po ludzku" (poezja to nic innego, jak przestrzeń między nami, oby nie pusta i głucha).
Pozdrawiam obu Panów.

Nie mam bladego pojęcia skąd to posądzenie o wywrotową agitację :)
Napisałem "po ludzku" o co mi chodzi. Dwie pierwsze strofy, to "napar" z codzienności małego, prywatnego świata, subtelny, nienatarczywy rysunek postaci i uczuć z niej wytrącony. Puenta jest zbyt głośna, wyręczająca w mówieniu o miłości pierogi i przyzwyczajenia. Doświadczenie mi podpowiada, że miłość (wykluczając przejściowy czas odurzającego zamotylenia) jest małomówna :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry, nie o to szło; żart słowny i poniosło w boczną...
Doświadczenie? Polemizowałbym, jak mówi pan Hvranek, po czesku: łaska i miłość to siostry dwie, a kiedy milczą - nie bywa źle, gdy jednak w ciszę ktoś je zamienia... rosną rogi jelenia.
(cytat z pamięci; mądrości ludowe trudno już zapamiętać, za dużo doświadczeń w głowie).
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

"matka wie wszystko - ojciec jest głuchy", skądś znam ten klasyczny styl (wewnętrznych)zapasów, jak dla mnie wierszowy zapas do wyczerpania, ale Jej trzeba się trzymać, mocno, a złodziejowi nie dać się orżnąc, z dumą próbować powiedzieć: nie jestem jak moj "stary"...podoba się, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...