Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

wylaszczona


Jacek_Suchowicz

Rekomendowane odpowiedzi

chodzi ze smakiem wylaszczona
pomyślisz słodka niczym miód
nikt nie wie panna wdowa żona
o takiej marzyć warty trud

szaro wokoło smętnie brudno
przednówkiem słońce skryło twarz
nuci w piosence smutne Kutno
a wzrok zawiesił się i trwa

męskie fantazje pobudzają
krągłości wierzchnie i te spod
fale na futrze niczym pająk
zaplączą zmysły strudnią krok

dreszczyk ogarnia spina mięśnie
bulgocze w żyłach gęsta krew
coś się napina zda się pęknie
lecz myśl zmroziła koniec nie

w łapy depresji zaraz wepchnie
rozczarowania wielka moc
stwierdzisz w nawale czułych westchnień
pod futrem kształty to nie to

przecież jest tylko wylaszczona
zwyczajne usta żaden miód
wnikać bez sensu wdowa żona
ech czasu szkoda dam na luz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ach cóż za tytuł, muszę przymierzyć
to tak wygląda się w męskich snach?
może usłyszę choć gwizd zachwytu,
gdy się poczuję zjawą ze zjaw

może zasłużę na uwielbienie
w końcu zobaczę te oczy w słup,
wtedy urosnę do rangi bóstwa
i komplementów nazbieram w bród

fryzjer, krawcowa i kosmetyczka
tyle zachodu za słony grosz,
a on ostrożnie zdjął, porozbierał,
na co to wszystko, powie mi ktoś?

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tytuł jak tytuł sam mnie dorwał
przewinął się już nawet w snach
choć jeszcze nie zakwitła morwa
nie ma co gadać było tak

idę ulicą do urzędu
drobniutko kropi lekko dmie
obok przypadek ot bez sensu
spotkały się dziewczyny dwie

ta pierwsza super odstawiona
a druga jakby trochę mniej
jeszcze kawał małpiszona
mówi wylaszczyłaś się

słówko zapadło szybko w ucho
i mnie męczyło długo fest
w gardle robiło mi się sucho
przeszło gdy powstał wyżej tekst

i jeszcze jedno stwierdzić muszę
że on jak każdy zwykły chłop
pragnie rozebrać to co kusi
nie złoży uśnie gdy ma dość

:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tytuł jak tytuł sam mnie dorwał
przewinął się już nawet w snach
choć jeszcze nie zakwitła morwa
nie ma co gadać było tak

szarą ulicą mknę do urzędu
drobniutko kropi lekko dmie
obok przypadek ot bez sensu
spotkały się dziewczyny dwie

ta pierwsza super odstawiona
a druga jakby trochę mniej
jeszcze kawał małpiszona
mówi wylaszczyłaś się

słówko zapadło szybko w ucho
i mnie męczyło długo fest
w gardle robiło mi się sucho
przeszło gdy powstał wyżej tekst

i jeszcze jedno stwierdzić muszę
że on jak każdy zwykły chłop
pragnie rozebrać to co kusi
nie złoży uśnie gdy ma dość

:)

wiesz, mnie się widzi takie słowo,
co w szczerym oku wzbudza połysk
maluje uśmiech, lepszy humor
ma świeży wydźwięk, owiośniony

:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Rozpalona w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozpalonej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  rozgorączkowanego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...