Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

stuk stuk w parapet..........


Jacek_Suchowicz

Rekomendowane odpowiedzi

A mnie się podoba i już! Ha, napisałam kilka wierszy dla dzieci. I wiesz co? To jest dopiero wybredny odbiorca.
Kiedy napisałam ostatni, zadzwoniłam do mojego bratanka (6 lat) żeby mu przeczytać przez telefon.
To była "bajeczka o nibykrólewnie) Kiedy skończyłam czytanie... słucham co mi Szymonek powie.
Cisza, kompletna cisza! Myślałam, że oniemiał z wrażenia. A on, podbiegł i mówi:
- ciociu, zrobiłem cię w konia, wcale nie słuchałem, za długa! :P
Punktuję wysoko Twój wiersz i pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tali Maciej:
Miniatura dla dzieci - czy to błąd, że tutaj jest? Im prostsza forma - tym lepsza. A to, że "infantylna" - nie ujmuje ważne, że podoba się nie tylko dzieciom.

Alicja Wysocka:
Masz całkowitą rację - pisanie dla dzieci jest bardzo trudne Natomiast ja inaczej stawiam pytanie: Czy my dorośli już tak jesteśmy " umysłowo porąbani", że nie jesteśmy w stanie docenić najprostszych form, a subtelne poczucie humoru to już abstrakcja?
Alu - pytanie retoryczne - komentarze np. ostatnich wierszy Twoich i Dzie wuszki są odpowiedzią.

M. Krzywak
Wierszyk jest nie tylko dla dzieci - ja nie wstydzę się że co jakiś czas rozmawiam z Małym Księciem

piotr mały
W tajemnicy Ci powiem: że dorośli to takie duże dzieci, ale oni tego nie chcą dostrzec - tylko im tego nie mów, bo się obrażą.

Pozdrawiam wszystkich Jacek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stasiu;
miłe że wnusi się podoba

le mal
"pamiętajmy (nie tylko) o ogrodach" ale i o ptakach też

dzie wuszka;
masz rację wiersze są dobre albo złe lub te które się podobają lub nie. Zazwyczaj tak bywa, że wiersz dobry się poboba ale nie zawsze. I oczywiście masz nosa ten wiersz był komentarzem do wiersza o innej treści na innym portalu i tam miał wydźwięk inny.

jacek sojan
dziękuję za uśmiech

Stefan Rwiński
ucałuj Klarcie - moja ma wnuczka ma 1,5 roku i dopiero zaczynamy się dogadywać

pozdrawiam Jacek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...