Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Alicja_Wysocka

Rekomendowane odpowiedzi

a kiedy gaśnie świadomość
świata przemienia się scena
przypełzną skraje obłędów
drogi do celu też nie ma
to wtedy poza kontrolą
poślepłe sensy zawzięcie
broniące prawa istnienia
mnożą się poza pojęciem
mnożą się poza logiką
więc nikłe szanse przeceniam
żeby starczyło na życie
bo własne żywię złudzenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a kiedy już będziesz
już będziesz
w teatrze lalek najpierwsza

i świat cię zrozumie
i klęknie
z zachwytu dawna moderna

a kiedy już będziesz
już będziesz
kierunkiem nowych bezdroży

to wtedy te wszystkie
złudzenia
historia wierszem ogłosi


dzień dobry Aliss :)
jak zawsze z klasą, chociaż na smutno
pozdrawiam porannie
am.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

więc nikłe szanse przeceniam
żeby starczyło na życie
bo własne żywię złudzenia


Ogólnie bardzo smutasowo, ale dobrze, że jest na końcu
maleńka iskierka. Nawet odrobina nadziei wystarczy,
by mimo złudzeń, przeżyć. Jest jak światełko w tunelu.
Ładny wiersz.
:)
Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Joasiu.
Przepraszam, że odpisuję pojedynczo, inaczej nie potrafię :(
Moim zdaniem powinno działać w dwie strony.
Jak wywalą z działu Z, to obciach, jak przesuną z P, to nobilitacja.
Wolę zajmować niższe miejsca, bo przyjemniej przesiadać się na lepsze, kiedy inni zaproszą.

Pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



jestem obrzydliwie szczęśliwa,
zdrowa i bogata

emocji w wierszu nie ukrywam
że chce mi się płakać

od zaraz mi mankiet potrzebny
chyba jakiś męski
przy którym odzyskam znów pewność
świat zobaczę piękny

uśmiechu i pogody ducha Jacek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Michaś, dlaczego nie może działać w dwie strony?
No popatrz. Przychodzisz do kogoś i sam usadawiasz się na najlepszym miejscu?
Do czego to podobne?
Jak się poczujesz, kiedy Cię po chwili wywalą i każą usiąść w kącie?
A jak, kiedy zajmiesz niższe miejsce, a inni wskażą fotel?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Michaś, dlaczego nie może działać w dwie strony?
No popatrz. Przychodzisz do kogoś i sam usadawiasz się na najlepszym miejscu?
Do czego to podobne?
Jak się poczujesz, kiedy Cię po chwili wywalą i każą usiąść w kącie?
A jak, kiedy zajmiesz niższe miejsce, a inni wskażą fotel?

Bo trzeba to potraktować jako formę sprawdzianu (jak ja nie zdałem łaciny, to aż zapomniałem z wrażenia bilety skasować i mnie kanar przyciął). Jeżeli się nie przejdzie, to trudno - znakiem tego coś jeszcze nie gra. Ale mam wrażenie, że nie będzie kłopotu. Jakby był, to bym nie namawiał.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...