Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Alicja_Wysocka

Rekomendowane odpowiedzi

właśnie raczę się myślą o tobie,
że zabronić mi nijak nie możesz,
dumam w poprzek, na ukos i w kółko,
jak się skupię, zupełnie zaorzę

ale słowem nie wspomnę, nie pisnę
lepiej w kubeł, na supeł i wara,
nawet jeśli zachętka wystaje,
to ją musisz natychmiast obłamać

że też umiesz nie mówiąc zabraniać
wszystkie racje i spacje, litości
wciąż zasypiam bez twojej pieszczoty,
jeszcze mówisz mi - Alu, dorośnij

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie... słodkie. Cóż więcej powiedzieć... samo się uśmiecha. Tytuł wspaniale akcentuje klimat wiersza i... stan ducha poetki. Miłe wrażenie podkreśla jeszcze cudna pointa.

Technicznie bardzo dobrze. Rytmicznie poprawne, oryginalne rymy, zupełnie nic do zarzucenia.

Nie do końca rozumiem "zaorzę" w tym kontekście ale zrzućmy to na późną godzinę i piwko.

Pozdrawiam serdecznie!

PS. Alu, nie dorastaj!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie dorastać? I kogo mam słuchać?
Sam mózg podobny jest do zaoranego pola, czasem w poprzek, wzdłuż czy na ukos.
Mózg peelki jest już chyba w kratkę, albo i w kółeczka od tego myślenia o nim :P

Dziękuję serdecznie i pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mały żalik
trzeba spalić
bo powali
nas na dno
nie rozczulić
i nie tulić
spojrzeć z góry
krzyknąć dość

nic nie mówić
lecz zagubić
gdzieś do ludzi
sobie iść
trochę kawy
się zabawić
i zostawić
przestać śnić

ktoś się trafi
chcąc się napić
rękę złapie
powie chodź
nawet w deszczyk
odda cześć Ci
i wypieści
do stu kroć
:))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




trzeba żalik wyłaskotać
lub powiedzmy przynieść pchły
żeby się od śmiechu zanieść
nie ma chętnych kłopot w tym
wobec czego wziął się zapiekł
że paskudę wierszem skląć
nie obrusza go niestety
nie mam siły bądź co bądź


:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



łatwo mówić, chyba nie wiesz
jak mnie trzyma przylgi, rzepce
mają w sobie tęsknidełka
pluszowate, ciepłe, miękkie
a jak mruczy, masz pojęcie?
miodopłynnym brzmiącym głosem
głupia jestem niech tak będzie
wszystkie bogi o to proszę


Dziękuję :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



bo ja tak lubię zapleść do rymu
wiersz z komentarzem wstążką warkoczyk
poprzekmarzać piórkiem jak szablą
wzruszyć rozwdychać skłamać podroczyć
i potem czekam aż pod mój balkon
przyjdzie ten który ma się użalać
dopieści wierszem i szepnie słówko
jaka kochana ta moja Ala

:P

Dziękuję :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z nagietka napój nieco gorzki,
małe i duże wszystkie żale
czegoś brakuje ale po co
zapętlać duszę żądzy szalem

najpierw mi z maków chętkę pleciesz,
w krokusach, jakby na okrasę
by potem zręcznie się wymigać
ukrytym w wierszu znacznym asem

podziel się pulą bez obawy,
pokera z ręki w ogniu spalę,
nie patrząc bacznie w moje karty
czasem potrafię przegrać z żalem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja się tam nie znam na pokerze
ale do talii się uśmiecham
pięćdziesiąt dwa na sporym wdechu
nie mam układu robię blefa

przeważnie zgrywam się do słowa
jak w szczerym polu nagle staję
zastygam niemo w środku gestu
z niewysłowionym w ustach żalem

bo znów mnie szuler los wykiwał
a mówią że jak nie masz w kartach
kto to wymyślił nie był mądry
bo to jest guzik warta prawda

:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zastygłaś cicho w szumie trawy,
zgrana bez reszty i do słowa,
bez gestu, z żalem, niemo - głucha
jak wyrzeźbiony kropli owal

co smutkiem drąży słone szlaki
ukryte śmiechem w kącikach ust,
pokornych kolan nocny pacierz,
ironia losu niechcianych bóstw

nadzieja z trwogą toczy waśnie
kiedy los - szuler płaci graczom,
życie rozdaje hojnie asy
dla wielu jednak nic nie znaczą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbliża się w dziwnej metalowej masce. Z wywierconymi w niej niesymetrycznie wieloma otworami. O różnej wielkości, różnym kształcie. Tam, gdzie powinny być oczy albo uszy, bądź usta… Coś, co jest zdeformowane zwielokrotnionymi mutacjami syndromu Proteusza, czy von Recklinghausena... Żywe, to? Martwe? Ani żywe, ani martwe. Idzie wolno w szpiczastej, nieziemskiej infule, jarzącej się na krawędziach odpryskami gwiazd. Idzie w ornacie do samej ziemi, ciągnąc za sobą szeroką szatę po podłodze usianej miliardami ostrych jak brzytwa opiłków żelaza. Najpewniej chce wydawać się większym. Tylko po, co? Przecież jest już i tak największym wobec swojej ofiary. Jest tego dużo, tych wielobarwnych luminescencji i tych wszystkich mżeń. Jakichś takich niepodobnych do samych siebie w tej całej gmatwaninie barw, wziętych jakby z delirycznej, przepojonej alkoholem maligny. Idzie wolno, albo bardziej skrada się jak mięsożerca. Stąpa po rozsypujących się truchłach, których całe stosy piętrzą się po ciemnych kątach, bądź wypadają z niedomkniętych metalowych szaf…   Lecz oto zatrzymuje się w blasku księżyca. W srebrnej poświacie padającej z ukosa przez wysokie witraże tak jakby fabrycznej hali. Rozkłada szeroko ramiona z obfitymi mankietami, upodabniając się cośkolwiek do krzyża. W rozbrzmiałym nagle wielogłosowym organum, płynącym gdzieś z głębokich trzewi. Rozbłyskują świece. Ktoś je zapala, lecz nie widzę w półmroku, kto. Jedynie jakieś cienie snują się w oddali, aby rozfrunąć się z nagłym krakaniem niczym czarne kruki, co obsiadają pod stropem kratownicę gigantycznej suwnicy. Otaczają mnie pogłosy metalicznych stukań, chrzęstów w tym grobowcu martwych maszyn. Pośród pogiętych blach, zardzewiałych prętów, zdewastowanych frezarek z opuszczonymi głowami… W odorze rozkładu rdzawych smug znaczących ich puste w środku korpusy… Wśród plątaniny niekończących się rur, rozbebeszonych rozdzielni prądu, sterowniczych pulpitów, nieruchomych zegarów…   Tryliony komórek naciekają wszystko w szmerze nieskończonego wzrostu. Pośród zwisających zewsząd cuchnących szmat przedziera się niezwyciężona śmierć. Na aluminiowym stole resztki spalonej skóry. Skierowane w dół oko kobaltowej lampy zdaje się nadal je przewiercać kaskadą rozpędzonych protonów. Mimo że wszystko jest milczące, dawno zaprzepaszczone w czasie i bezczasie… Nie zatrzymało to tryumfalnego pochodu nienasyconej śmierci. Okrytej chitynowym pancerzem. Przecinającej powietrze brunatnymi szczypcami… To się wciąż przemieszcza, ciągnąc za sobą rój czarnych pikseli. W jednostajnym i meczącym, minimalistycznym drone. Na zasadzie długich i powtarzających się dźwięków przypominających burdony. Przemieszcza się jak ćmiący, tępy ból w piskliwym szumie gorączki.   A przechodzi? Nie. Nie przechodzi wcale. Zatrzymało się, jarząc się coraz bardziej na krawędziach. Błyskając rytmicznie. Stąpa w miejscu jak bicie serca. W tym całym obrzydliwym pulsowaniu słyszalnym głęboko w rozpalonych meandrach mózgu, przypominającym uderzenia ciężkiego młota. Szum idzie zewsząd, jak mikrofalowe promieniowanie tła. Na ścianie tkwiący cień mojej czaszki pełga w nerwowych oddechach nocy. W dzwoniącej ciszy nadchodzącego sztormu. Chwytam się desek, prętów, wszystkiego, aby nie stracić świadomości. Nie zemdleć. Sześciany powietrza już furkoczą od nastroszonych piór. Otaczają mnie całe ich roje. Tnąc wszystko stalowymi dziobami, spadają ze świstem en masse. Wbijają się głęboko aż po rdzeń. Przebijają się z trzaskiem poprzez mury, podłogi. Jak te świdry, udary, pneumatyczne młoty… Poprzez krzyki malarycznych drżeń, które nawarstwiają się i błądzą echem jak rezonujące w oknach brzęczące szkło.   Poprzez śmierć.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-26)      
    • @andreas Bo poeci to podobno wrażliwi, empatyczni ludzie :) Zdrówka też :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to jest ciekawe i mądre spostrzeżenie :) Dzięki za refleksję i zatrzymanie się pod wierszem :)   Pozdrawiam    Deo
    • Popada; rano narada - pop.    
    • @poezja.tanczy   Dzięki. Pozdrawiam.   @Jacek_Suchowicz   A ziemia wiosną się odrodziła...   Dzięki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...