anna_rebajn Opublikowano 28 Listopada 2007 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2007 Zakochani w sobie beznadziejnie sami samotnie odchodzą Umierają nasi jak koszula bliscy Tamci milkną tylko Nawet ślad na plaży w pamięci trzymany po tym co kochamy Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Wstrentny Opublikowano 28 Listopada 2007 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2007 Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość. znowu się zaczynam rozklejać i nie moge zebrać myśli... może być przynajmniej taki komentarz? O czym pani tu duma tak, nieznajoma pani? Zapada się w purpurach, w brązie zastygłych grani? W bólu na pniu skręconym, z włosami w kształt korzeni - czy pani czas miniony tęsknotą chce odmienić? Na niebie... to dla pani! obłok mewy iskrzące ciągną za ogonami wprost w zatapiane słońce. Przyboje liżą plaże, łaszą się wody pianą: niech pani tylko każe, sztormami myśli wstaną! Po zadeptanych śladach ciągnę się sam za sobą - czy pani zauważa, ilu już szło tą drogą? Usiąść chwilę spróbuję, przytulę się do pani - drewno przecież nie czuje, sam dotknąłem tych granic. I już zostanę z panią usta skleimy w ciszę, co dzień niech trwa to samo - może siebie usłyszę? Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Grzegorz_Kulesza Opublikowano 28 Listopada 2007 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2007 podziwiam was oboje.. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
anna_rebajn Opublikowano 29 Listopada 2007 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 Wstrentnemu dziękuję za odpowiedź: Nie usłyszysz przy mnie siebie bo mi mewy tańczą solo przy zachodzie krawawym słońca w którym przeszłość w skrzydła biorą niosą zobacz jak po falach to wzburzone echo głosów co płynęło linią brzegu śladem ciepłych jeszcze kroków wiesz w kieszenie je schowałam żebym sięgać po nie mogła cóż że inni poszli za mną gdy to moja była droga tylko dla mnie wtedy była utworzona linią kroków co się z brzegiem przesuwały w drżącą otchłań naszych głosów cóż że mówią to minęło że już plaży tamtej nie ma ja nie wierzę bo o zmierzchu budzi mewy w mych kieszeniach i bursztyny wiesz naprawdę zatopine w mikroflimach które zachód zatrzymały by już nigdy nie przemijał Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Wstrentny Opublikowano 29 Listopada 2007 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość. bursztyn nieuchwytną chwilę co ogromem mała bursztynem bólu miłość zalała upojną nocą przyozdobiła by trwała i trwała wciąż była i była i łza w niej błyszczy próżno wylana by nigdy nie wyschnąć w lód serca schwytana beztrostkich rozmów najcichsze słowo śmiechem powraca dźwięcząc na nowo a obłąkaniem na zawsze zostanie ech kochanie... och kochanie... ach... kochanie Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Wstrentny Opublikowano 29 Listopada 2007 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość. znalazłem właśnie jej zdjęcie. co prawda ta siedzi nad rzeką ale nad morzem, po sztormie też zdarza się spotkać takie zamyślone, zaklęte kobiety: fotogalerie.pl/fotka/2533721134154871957,cezaryg.htm;jsessionid=6C7322B8E017F3BA452D4DF5475A3466 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
anna_rebajn Opublikowano 29 Listopada 2007 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 Widziałam. Ciekawe. Bo ta bryła poplątana jest jak myśl zgubiona nagle która wiatr uchwycić chciała by rozwinąć własne żagle ale los jej sprzyjać nie chciał w strzępy porwał skrawki marzeń teraz suszy łzy na wietrze co odwiedza czasem plażę :-) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Wstrentny Opublikowano 29 Listopada 2007 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość. ale nie tylko on, nie tylko: Historia wstrentnej znajomości Kto by tam dzisiaj wyszedł na spacer w taki ziąb? w taki wiatr? w taki deszcz? Tylko pan, smutny pan z Cadilakiem i ta pani tak smutna też. W falochronach wiatr ubija piany na kapturach szu szu szumi deszcz. A ten pan się uśmiechnął do pani? I ta pani do pana... też?Doskonale wiem, że się nie znamy lecz że ziąb, lecz że wiatr, lecz że deszcz może by się tak ogrzać ustami? Błagam panią... no powiedz, że - chcesz! Z morza słychać syrenie śpiewy przepadł ziąb, przepadł wiatr, przepadł deszcz - żółty Cadilak rozgania mewy jak to jamnik, wesoły pies. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
anna_rebajn Opublikowano 29 Listopada 2007 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 I już się zdawało że chwycił jej uśmiech co ogrzać zziębnięte mógł dłonie gdy wiatr mu ją porwał i w falę zaminił co znów popłynęła do wspomnień a żółty Cadilak wciąż mewy chciał gonić nieświadom że czas się zatrzymał gdy pan co się nie bał tych wiatrów sztormowych przez fale porwany odpływał ;-) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Wstrentny Opublikowano 29 Listopada 2007 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość. ech... skąd na wszystkim taki pesymizm? jesienny smutek - lata wskutek Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
anna_rebajn Opublikowano 29 Listopada 2007 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 To tylko klimat wiersza, a moje wiersze to jakaś inna ja, której nie znam za dobrze i która niewiele ma ze mną wspólnego. :-) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Wstrentny Opublikowano 29 Listopada 2007 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2007 Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość. zazdroszczę Ci... ja tam jestem wstrentny to i piszę wstrentnie. nie wiem, jakbym nie udawał to i tak wychodze w tym jak na fotografii. lirycznie przedstawia takie wstęstwo słowo: "odleciały", które nieprzepisowo wystaje z poniższego sonetu: Płynąłem tratwą, znów uciekałem od ciebie Słodka, od wszystkich ludzi. Wiatry i deszcze też mi nierade wznosiły fale, abym się trudził gdy nagle - spadły jaskółki spod chmur! Ledwie co żywe, siadły pod żaglem we dwie nie mając sił pokonać mórz, które samotnie pokonać chciałem! Karmiłem je chlebem, gdy sam jadłem i słodkiej wody dawałem resztkę - tydzień trwaliśmy w boskim układzie: ja, co już miałem po co żyć wreszcie, one, dla których byłem zbawieniem. Aż, gdy zwróciłem tratwę do ciebie ... odleciały. Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się