Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zamyślenie


anna_rebajn

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



znowu się zaczynam rozklejać i nie moge zebrać myśli... może być przynajmniej taki komentarz?

O czym pani tu duma
tak, nieznajoma pani?
Zapada się w purpurach,
w brązie zastygłych grani?

W bólu na pniu skręconym,
z włosami w kształt korzeni -
czy pani czas miniony
tęsknotą chce odmienić?

Na niebie... to dla pani!
obłok mewy iskrzące
ciągną za ogonami
wprost w zatapiane słońce.

Przyboje liżą plaże,
łaszą się wody pianą:
niech pani tylko każe,
sztormami myśli wstaną!

Po zadeptanych śladach
ciągnę się sam za sobą -
czy pani zauważa,
ilu już szło tą drogą?

Usiąść chwilę spróbuję,
przytulę się do pani -
drewno przecież nie czuje,
sam dotknąłem tych granic.

I już zostanę z panią
usta skleimy w ciszę,
co dzień niech trwa to samo -
może siebie usłyszę?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstrentnemu dziękuję za odpowiedź:

Nie usłyszysz przy mnie siebie
bo mi mewy tańczą solo
przy zachodzie krawawym słońca
w którym przeszłość w skrzydła biorą

niosą zobacz jak po falach
to wzburzone echo głosów
co płynęło linią brzegu
śladem ciepłych jeszcze kroków

wiesz
w kieszenie je schowałam
żebym sięgać po nie mogła
cóż że inni poszli za mną
gdy to moja była droga

tylko dla mnie wtedy była
utworzona linią kroków
co się z brzegiem przesuwały
w drżącą otchłań naszych głosów

cóż że mówią to minęło
że już plaży tamtej nie ma
ja nie wierzę bo o zmierzchu
budzi mewy w mych kieszeniach

i bursztyny
wiesz naprawdę
zatopine w mikroflimach
które zachód zatrzymały
by już nigdy nie przemijał

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




bursztyn

nieuchwytną chwilę
co ogromem mała
bursztynem bólu
miłość
zalała

upojną nocą
przyozdobiła
by trwała i trwała
wciąż
była i była

i łza w niej błyszczy
próżno wylana
by nigdy nie wyschnąć
w lód serca
schwytana

beztrostkich rozmów
najcichsze słowo
śmiechem powraca
dźwięcząc
na nowo

a obłąkaniem
na zawsze zostanie
ech kochanie...
och kochanie...
ach... kochanie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


znalazłem właśnie jej zdjęcie. co prawda ta siedzi nad rzeką
ale nad morzem, po sztormie też zdarza się spotkać takie zamyślone, zaklęte kobiety:
fotogalerie.pl/fotka/2533721134154871957,cezaryg.htm;jsessionid=6C7322B8E017F3BA452D4DF5475A3466
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ale nie tylko on, nie tylko:

Historia wstrentnej znajomości

Kto by tam dzisiaj wyszedł na spacer
w taki ziąb? w taki wiatr? w taki deszcz?
Tylko pan, smutny pan z Cadilakiem
i ta pani tak smutna też.

W falochronach wiatr ubija piany
na kapturach szu szu szumi deszcz.
A ten pan się uśmiechnął do pani?
I ta pani do pana... też?

Doskonale wiem, że się nie znamy
lecz że ziąb, lecz że wiatr, lecz że deszcz
może by się tak ogrzać ustami?
Błagam panią... no powiedz, że - chcesz!


Z morza słychać syrenie śpiewy
przepadł ziąb, przepadł wiatr, przepadł deszcz -
żółty Cadilak rozgania mewy
jak to jamnik, wesoły pies.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I już się zdawało że chwycił jej uśmiech
co ogrzać zziębnięte mógł dłonie
gdy wiatr mu ją porwał i w falę zaminił
co znów popłynęła do wspomnień

a żółty Cadilak wciąż mewy chciał gonić
nieświadom że czas się zatrzymał
gdy pan co się nie bał tych wiatrów sztormowych
przez fale porwany
odpływał

;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zazdroszczę Ci... ja tam jestem wstrentny to i piszę wstrentnie. nie wiem, jakbym nie udawał to i tak wychodze w tym jak na fotografii. lirycznie przedstawia takie wstęstwo słowo: "odleciały", które nieprzepisowo wystaje z poniższego sonetu:


Płynąłem tratwą, znów uciekałem
od ciebie Słodka, od wszystkich ludzi.
Wiatry i deszcze też mi nierade
wznosiły fale, abym się trudził

gdy nagle - spadły jaskółki spod chmur!
Ledwie co żywe, siadły pod żaglem
we dwie nie mając sił pokonać mórz,
które samotnie pokonać chciałem!

Karmiłem je chlebem, gdy sam jadłem
i słodkiej wody dawałem resztkę -
tydzień trwaliśmy w boskim układzie:

ja, co już miałem po co żyć wreszcie,
one, dla których byłem zbawieniem.
Aż, gdy zwróciłem tratwę do ciebie

... odleciały.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...